Niektórzy chińscy użytkownicy mają problemy ze swoimi kontami Gmail. Okazuje się jednak, że cała wina może leżeć po stronie przywódców Chińskiej Republiki Ludowej i mieć związek z rewolucją w Afryce.
W zeszłym roku Google oraz kilka innych firm padło ofiarą masowych, skoordynowanych ataków, których celem było, jak sądzono, wykradnięcie własności intelektualnej do nich należących. Jak się okazało pochodziły one z Chin, choć rząd ChRL zaprzeczył jakoby brał w tym udział. Google zwróciło uwagę, że część ataków wymierzona była w konta Gmail opozycyjnych aktywistów.
Teraz Google po raz kolejny oskarża Chiny o próbę ingerowania w usługę Gmail. Ze śledztwa przeprowadzonego przez giganta z Mountain View wynika, że problem nie leży po stronie dostawcy popularnej usługi pocztowej, a spowodowana jest rządową blokadą, która została zaprojektowana tak, żeby wyglądała jak problemy techniczne z usługą Gmail.
Google donosi, że użytkownicy mają problemy m.in. z wysyłaniem maili, czy zaznaczaniem wiadomości jako nieprzeczytane. Wedle przedstawiciela firmy:
Wina nie leży po naszej stronie. Sprawdziliśmy to bardzo dokładnie. To rządowa blokada skrupulatnie zaprojektowana, żeby wyglądała jak problemy z Gmailem.
Wydaje się więc, że atak na Gmail ma na celu osłabienie uczestników protestów rozpoczętych po wybuchu Jaśminowej rewolucji w Tunezji. Jeśli to prawda, to po raz kolejny chińskie władze wszelkimi sposobami walczą z każdym możliwym przejawem antykomunistycznej działalności.
Źródło
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz